FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj
Forum www.fanstory.fora.pl Strona Główna
->
Opowiadania
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Informacje
----------------
Regulamin
Prośby i Uwagi
Przed państwem...
Twory wyobraźni
----------------
Opowiadania
Wiersze
Art
Linki
Pojedynki Literackie
----------------
Rozporządzenia
Arena
Fun
----------------
Paplanina
Linki
VIP room
Hyde Park
Krzyczy-pudło
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Felix
Wysłany: Śro 13:55, 16 Kwi 2008
Temat postu:
Nie ma za co, ale twoje opowiadanie naprawdę fajnie jest napisane. Nawet nie chodzi o tresc tylko o jezyk, w jakim jest napisane.
Alisese
Wysłany: Wto 21:07, 15 Kwi 2008
Temat postu:
Szczerze mówiąc, jestem zaskoczona. Spodziewałam się, że tak powiem, mniej pozytywnych opinii. Tym bardziej, że sama nie jestem z tego tekstu do końca zadowolona. Dziś pewnie napisałabym go nieco inaczej. Niemniej, serdecznie dziękuję za wyrażenia zdania
Felix
Wysłany: Wto 18:29, 15 Kwi 2008
Temat postu:
Bardzo fajne. Czytałam dopiro dzisiaj, ponieważ wachałam się po przeczytaniu tytułu, który troche mnie dotyczy, ale naprawdę super.
Saphire
Wysłany: Wto 16:28, 15 Kwi 2008
Temat postu:
Ojej. To pierwsze co przyszło mi na myśl. To jest bardzo ładnie napisane, w ogóle bardzo mi się podoba, ale takie straszne na początku! Morderstwo żony w Święta. Biedna kobieta... Stawiam 6, bez dwóch zdań. Czekam na dalsze części.
Alisese
Wysłany: Nie 15:30, 13 Kwi 2008
Temat postu: Wady serca [Z][SD]
"Wady serca" to opowiadanie sprzed dwóch lat, nawet nieco dłuższe. Z początku była to jednoczęściówka, jednakże potem zmieniłam zdanie. Powstał w ten sposób ciąg czterech części, z których "Wady serca" jest pierwszą. Jest to również tytuł ogólny całości. Opowiadanie realistyczne, nie ma nic wspólnego z fantastyką, lecz w dużej mierze z psychologią.
Uwaga. Opowiadanie zawiera wątki drastyczne.
WADY SERCA
Część I - Wady serca.
Dedykuję wszystkim tym ludziom, którzy samodzielnie nie potrafią określić swego miejsca w życiu i przez niedoskonałości swego ciała, i jego wnętrza, ranią najmniej winne, i najbardziej bliskie im osoby, nawet o tym dobrze nie wiedząc.
- Mae! Mae, pośpiesz się! Ciocia i wujek niedługo się zjawią.
Dziewczynka zeskoczyła z krzesła i podbiegła do starszego brata. Ivan właśnie wieszał ostatnie bańki na dużej, ozdobionej kolorowymi światłami choince. Skończywszy, przyjrzał się krytycznie swemu dziełu.
Duża, złota gwiazda lśniła na szczycie drzewka niczym nieblaknący promień wciąż istniejącej nadziei. Różnobarwne bańki w kształcie sopli i kul zwisały pysznie z poszczególnych gałązek. Porozwieszane gdzieniegdzie cukierki, zachęcały małą Mae do podejścia i zerwania choćby jednego, lecz malutka rączka cofała się pod karcącym wzrokiem Ivana. Srebrne i złote łańcuchy dawały piękny efekt w zestawieniu z maleńkimi, skrzącymi się światełkami.
Ivan uśmiechnął się, spoglądając z dumą na swoje dzieło. Jak co roku bowiem, to on ubierał choinkę. Mae wolała zawsze wyglądać przez okno na zewnątrz domu i wyczekiwać pierwszej gwiazdki, bądź niekiedy wpatrywać się w drogę, mając nadzieję na dostrzeżenie ojca kroczącego z naręczem pakunków pośród śnieżnej zamieci. Mama natomiast w czasie świąt wpadała w swoisty zapał, tak że trudno było odgonić ją od przygotowywania świątecznych potraw i wypieków. Niemalże całe dnie spędzała wówczas w kuchni.
Choinka natomiast dla całej rodziny była szczególnym symbolem zbliżających się świąt i uroczystej Wigilii. Gdyby przypadkiem ktoś zapomniał wystroić drzewko, Ivan z miejsca by to spostrzegł i samotnie zabrał się za tę czynność.
Rodzina Morganów należała do jednych z najbardziej tradycyjnych i miłościwych ludzi, jakich widziano w miasteczku New Age. Co roku urządzali oni wyjątkowo huczną Wigilię i przygotowywali najbardziej wyszukane potrawy, jakie kiedykolwiek widziano. Każdy zbłąkany wędrowiec mógł bez najmniejszych przeszkód wstąpić do tego domostwa, mając pewność, że zostanie ugoszczony niczym książę.
- Ivan, gotowe? - Wysoka, czarnowłosa kobieta wyjrzała z kuchni.
Jej długa, czerwona suknia poprzetykana była na rękawach i przy dekolcie grubymi nićmi skrzącego się na srebrno materiału. Chłopiec posłał jej szeroki uśmiech.
- Właśnie skończyłem – powiedział.
- W samą porę! - zawołała mama, spoglądając na wielki, drewniany zegar wiszący na ścianie. - Już prawie szósta! Tata zaraz wróci z pracy.
Ivan podbiegł do okna i wyjrzał przez nie.
- Idzie... - mruknął nieco ciszej.
- Tata idzie! Tata idzie! - Mae zerwała się i ruszyła w stronę drzwi.
- Stój, mała. - Ivan podtrzymał siostrę w pasie.
Dziewczynka próbowała się wyrywać, lecz brat nie pozwolił jej pobiec dalej. Popatrzyła na niego obruszona i skrzywiła w zabawny sposób swoją rumianą buzię.
- Ja chcę do taty! - wrzasnęła głośno, w geście protestu.
W tym momencie frontowe drzwi otworzyły się gwałtownie. Ivan spojrzał z przerażeniem jak do korytarza wchodzi wysoka, odziana w długi i gruby ciemny płaszcz postać. Ośnieżony strój sprawiał, że nie można było dostrzec twarzy przybysza. Mae zaplotła rączki i wygięła buzię, gdy zauważyła, że przybyły nie ma w dłoniach ani jednej drobnej paczuszki, którą mógłby uraczyć któreś z dzieci.
Ivan przełknął głośno ślinę i zadrżał lekko.
Tymczasem przybysz zdołał zdjąć już swój płaszcz i w tej chwili mocował się z zapięciami od butów. Chłopiec spoglądał z narastającą paniką, jak mężczyzna bardzo wolno unosi głowę w jego stronę. Krótkie, brązowe włosy były wystrzępione i lepiły się do ciała. Małe, czarne oczka świdrowały to Ivana, to Mae.
- Matka gdzie? - warknął w końcu mężczyzna.
- W kuchni, tato – szepnął Ivan.
- To leć po nią, ale migiem!
Ivan posłusznie wykonał polecenie i jednym szybkim susem znikł z wnętrza pomieszczenia. Niczym bomba wpadł do kuchni, gdzie mama akurat kończyła przygotowywać sałatkę. Zdziwiła się nieco, widząc przestraszone spojrzenie chłopca.
- Ivan, co się stało? - spytała, odkładając na bok brudną miskę.
- Tata wrócił. Chce, żebyś przyszła – wyjaśnił zwięźle.
Na dźwięk tych słów kobieta zamarła w pół kroku. Musiała podtrzymać się szafki, aby nie upaść.
Nie, pomyślała zrozpaczona. Nie tym razem. Nie dziś... Dziś Wigilia...
Spojrzała zasmucona na syna.
- Nie pozwólmy mu zwlekać. - Westchnęła i wspólnie z dzieckiem powędrowała do salonu.
Tam, ku swemu przerażeniu, zobaczyła własnego męża, pochylającego się nad małą Mae, klęczącą na ziemi. Dziewczynka łkała żałośnie, co najwidoczniej niewiele obchodziło jej ojca. Uchwycił ją bezlitośnie za przegub rączki tak, że Mae krzyknęła z bólu i zaniosła się jeszcze głośniejszym szlochem.
- Miałaś nie fałszować! - wrzasnął mężczyzna. - Śpiewaj kolędę, mówię!
Mae jednak nie posłuchała ojca, co przypłaciła jeszcze mocniejszym ściśnięciem własnej rączki.
- Zostaw ją! - zawołała nie mniej przerażona matka.
Mężczyzna obrócił się w jej stronę, upuszczając przy okazji dłoń dziewczynki. Ta skuliła się jeszcze bardziej.
Ojciec dwójki dzieci podszedł tymczasem do stojącej w progu kobiety. Bez najmniejszego ostrzeżenia chwycił ją obiema rękami za szyję i rzucił o ścianę. Widząc to, Ivan podbiegł do szarpiących się rodziców i począł bez wytchnienia okładać ojca pięściami. Mężczyzna jednym mocnym ruchem ręki odepchnął chłopaka na kanapę.
- Jesteś pijany – wyszeptała mu żona przez łzy. - Frank, uspokój się...
- Czy mówiłem, że masz się odzywać? Zamknij się, Alice! - krzyknął, jeszcze mocniej zacieśniając uścisk na jej szyi.
Kobieta poczuła, że zaczyna jej brakować tchu. Z narastającą paniką zaczęła wierzgać, próbując za wszelką cenę się uwolnić. Frank jednak okazał się silniejszy i z każdą chwilą coraz bardziej odbierał Alice dopływ tlenu do płuc.
To koniec
, pomyślała. Popatrzyła po raz ostatni w przepełnione nieprzytomnością i szaleństwem czarne oczy. Zwróciła wzrok na dwójkę dzieci – chłopca i dziewczynkę – tulących się do siebie na kanapie. Próbowała jeszcze ostatkiem sił złapać choć odrobinę powietrza, lecz okazało się to niemożliwe.
Dwie męskie dłonie upuściły bezwładne ciało na podłogę salonu. Głośny dziecięcy wrzask słychać było w całej okolicy. Potem ten dźwięk zagłuszyła syrena policyjna.
- Wie pan, o co jest oskarżony?
Mężczyzna powoli podniósł głowę i spojrzał ledwie przytomnym wzrokiem na sędziego siedzącego w skórzanym fotelu. Jego twarz była niewyobrażalnie blada, a pod czarnymi, zapadniętymi oczami pojawiły się ciemne podkowy – znak, że osobnik nie przespał wielu nocy.
Kiwnął niemrawo głową. Sędzia albo nie zauważył tego ruchu, albo zignorował go, gdyż jął tłumaczyć:
- Franku Danielu Morgan. Jesteś oskarżony o pobicie ze skutkiem śmiertelnym własnej żony, bliżej znanej jako Alice Gloria Steven – Morgan. Ponadto psycholog dziecięcy stwierdził, co następuje:
U dziewczynki występuje rozległe znerwicowanie, co może świadczyć o nieprzeciętnej i anormalnej atmosferze panującej w domu. Stwierdzam ponadto, iż dziecko ma liczne sińce na klatce piersiowej, co także wykracza pozna normalny obręb pojmowania przez rodzica niewielkiej kary cielesnej. Obiekt zwany A*, znany jako Mae Virginia Morgan, został przeze mnie poddany wnikliwej ocenie na tle psychicznym, dzięki czemu jestem w stanie stwierdzić, iż dziecko jest zastraszone przez swego ojca Franka Daniela Morgana. Ponadto występują wyraźne symptomy świadczące o zrażeniu do śpiewania kolęd, jakiegokolwiek dotyku, czy też zwyczajnej rozmowy. W związku z powyższymi, wnoszę, aby obiekt zwany A został przeniesiony do placówki Gotham Place**, gdzie zdobędzie należyte wykształcenie, dom, wszelkie niezbędne do życia przymioty. Apeluję także o pozbawienie ojca dziecka władzy rodzicielskiej oraz zakazu widywania dziewczynki przynajmniej do czasu, póki będzie ona pod nadzorem sądu, tj. do uzyskania pełnoletności.
Chłopiec wykazuje wyraźne tendencje do odosobnienia, chęci osamotnienia w społeczeństwie. Z rozmowy z nim wnioskuję, iż został w brutalny sposób potraktowany przez ojca, przez co nadszarpnięte jest jego zdrowie psychiczne. Jako, że obiekt zwany B, znany bliżej jako Ivan Owen Morgan jest znacznie dojrzalszy od obiektu zwanego A, stwierdzam, iż prawidłowo reaguje na wszelkie pytania. Schodząc na tematy jego rodziny, dziecko to nie zachowuje się w normalny sposób mówiąc o swym ojcu – Franku Danielu Morganie. Obiekt zwany B został brutalnie wciągnięty w zawikłaną grę dorosłych ludzi i niepowodzenia własnego ojca, przez co nie jest w tej chwili w stanie zachować się racjonalnie. Na mocy tego stwierdzenia, wnoszę o odseparowanie obiektu zwanego B od oskarżonego i osadzenie go w Dale Place***, gdzie zapewnią mu dogodne warunki do życia. Ponadto żądam pozbawienia władzy rodzicielskiej oskarżonego, wnioskując, iż dla chłopca będzie to najlepsze z możliwych rozwiązań. Obiekt zwany B winien pozostać odseparowany od ojca przynajmniej do czasu zakończenia nadzoru przez sąd, tj, do osiągnięcia pełnoletności.
Na mocy powyższych orzeczeń psychologicznych, odbieram prawa rodzicielskie oskarżonemu, Frankowi Danielowi Morganowi, działając wyłącznie w interesie dwójki dzieci. Oskarżony nie ma prawa widywać żadnego z nich do czasu zakończenia nadzoru przez sąd, tj. do pełnoletności wyżej wymienionych.
Mężczyzna popatrzył obojętnie na sędziego.
- Tego się spodziewałem – szepnął. - Jestem psem, więc traktujecie mnie jak psa. Słusznie. Ale chcę wiedzieć... - Upadł na kolana przed rozmówcą. - Wysoki sądzie... Chcę wiedzieć... Czy ja mam szansę jeszcze wyjść? Gdzie będą moje dzieci?
Sędzia popatrzył zimno na oskarżonego.
- Słyszał pan – warknął. - Obiekt zwany A zostanie przetransportowany do Gotham Place****, natomiast Obiekt zwany B zamieszka w Dale Place. Jeśli zajdzie potrzeba, zyskają oni rodziny zastępcze bądź adopcyjne. Oddzielne, dla ich dobra. Ma pan 10 lat do odsiedzenia. Nie przysługuje panu prawo do kaucji.
Fran Morgan ukrył twarz w dłoniach i zaniósł się histerycznym płaczem.
- Boże, czemuś mnie opuścił? - jęknął. - W samą Wigilię... Boże mój... Czemuś pozwolił?
- Bóg raczej panu nie pomoże – zauważył sędzia.
Tamten nie zwrócił na niego najmniejszej uwagi.
- Zawiniłem – szlochał. - To wszystko moja wina... I nałogu... Tak mnie Alice błagała, żeby poszedł na odwyk... Nie słuchałem. To moja wina! Moja! Moje błędy... Moje rysy... Wady serca!
---------------
* - Określenie faktyczne, istniejące i używane w sądach.
** - Miejsce fikcyjne.
*** - jw.
**** - Teoretycznie rodzic nie powinien w tym wypadku znać miejsca pobytu dzieci, jednakże, w drodze wyjątku, pozwoliłam sobie na tego typu "zbrodnię", tłumacząc to faktem, że owo miejsce, do którego udają sie Mae bądź Ivan, jest niedostępne dla odwiedzających, etc.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Saphic 1.5 // Theme created by
Sopel &
Programosy.pl
Regulamin