FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj
Forum www.fanstory.fora.pl Strona Główna
->
Opowiadania
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Informacje
----------------
Regulamin
Prośby i Uwagi
Przed państwem...
Twory wyobraźni
----------------
Opowiadania
Wiersze
Art
Linki
Pojedynki Literackie
----------------
Rozporządzenia
Arena
Fun
----------------
Paplanina
Linki
VIP room
Hyde Park
Krzyczy-pudło
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
pisklak
Wysłany: Pią 21:11, 23 Paź 2009
Temat postu: Uciekając Śmierci [NZ][SD]
No więc już daję opo, znane już z zapowiedzi rysunkowej. Wiem, że temat niezbyt, ale mam nadzieję, że jednak się spodoba. Miłej lekturki życzę
***
Rozdział I: Spełnienie przepowiedni
Była bezchmurna no w Londynie. Gwiazdy wesoło błyszczały wokół najjaśniejszego księżyca na
granatowym niebie. Na ulicach nie było żywej duszy, nawet zwykłego kota. Drzewa w parku
uchylały swe korony od powiewów wiatru. Jednak ciszę przerywał szloch.
Ciemna masa drgała na jednej z ławeczek w parku. To była dziewczyna gdzieś w wieku szesnastu
lat. Długie ciemnobrązowe włosy zakrywały jej pulchną twarz z wielką liczbą piegów. Duże, zielone
oczy teraz wylewały strumienie łez. Dziewczyna ubrana była w jeansowe spodnie, t-shirt i czarną
bluzę. Sznurówki jej butów były rozwiązane i latały we wszystkie strony.
Brązowowłosa wzdrygnęła się. W parku powiało chłodnym wiatrem. Uniosła przestraszoną głowę i
rozejrzała się nerwowo. Nie było nikogo, więc odetchnęła z ulgą. Wstała, po czym chwiejnym
krokiem ruszyła w stronę najbliższej ulicy, na której mieszkała. Uliczne latarnie przyświecały
żółtym, mdłym świtłem dziewczynę. Cień za nią to wydłużał się, to kurczył. Ona jednak włożyła
dłonie do kieszeni bluzy i wypatrywała jakże znajomych drzwi. W końcu stanęła przed nimi i
spojrzała na tabliczkę z napisem "13 Green Street, mieszkanie 26". Podeszła bliżej i jedną ręką
chwyciła klamkę, a drugą ocierała łzy z twarzy. Powoli, jednocześnie bardzo cicho, otworzyla drzwi
i szybko weszła do mieszkania.
W przedpokoju panował mrok. To oznaczało, że wszyscy domownicy spali. Znów odetchnęła z
ulgą, bo nie chciała, by ktokolwiek widział ją teraz. Zaczęłyby się wypytywania o późny powrót. I
tak by nie zrozumieli.
Ruszyła ku schodom na piętro, nie zdejmując już obuwia. Przeskakiwała co trzy stopnie, więc
szybko mogła stanąć przed drzwiami swojego pokoju. Weszła do niego i rozejrzała się po jego
wnętrzu.
Jednym słowem można było to tylko opisać: w pokoju był czysty BAŁAGAN. Wszędzie leżały
rozwalone części ubioru, szkolne książki wraz z ogryzkami jabłek dekorowały podłogę. Z plecaka
byle jak rzyconego wystawała pusta butelka po wodzie. Na biurku stjącym przy ścianie było
wszystko i nic. Na jednej ze ścian widnial ślad po herbacie, pamiątka jednej z kłótki z młodszą
siostrą.
Nie przeszkadzało to dziewczynie. Przeszła przez pokój i wyjęła z plecaka wszystko, po czym
zaczęła wkładak do niego wszystko, co jej się przyda. Robiło to automatycznie, jej umysł zaś
wspominał pewne wydarzenie sprzed roku.
Kiedy jeszcze chodziła do gimnazjum, to wybrała się do wrózki, znanej jako Elizabeth Smith.
Usiadła nieśmiało w jednym z miękkich foteli, naprzeciwko osiwiałej staruszki. Dzielił je tylko
okrągły stolik. Dziewczyna wpatrywała się w kobietę, ale ona tylko powiedziała:
- Nie przepowiem ci.
To ją zdenerwowało.
- Niby czemu? Nie po to tutaj przyszłam, żeby usłyszeć tylko to!
Wróżka jedynie westchnęła.
- To ci jedynie zniszczy życie. Wiedziałam, że przyjdziesz, ale nie zrobię tego. - powiedziała cicho.
- Jestem pewna, że to mi nie zniszczy życia! Nawet gdyby, to będę cierpieć za swoją ciekawość,
błagam.
- Hmmm... - staruszka nie odpowiedziała od razu. Najpierw poprawiła chustę okrywającą jej cienkie
włosy, a potem spojrzała na nastolatkę. - No więc dobrze. Za jakiś rok od tej wizyty twój chłopak
cię rzuci, a ty straciszsens życia. Śmierć uzna to za odpowiedni znak i zacznie na ciebie polować.
- Śmierć? Przecież "śmierć" nie może "polować", jest tylko końcem żywotu - zaprzeczyła
brązowowłosa.
- Ech... dziecinko, z tym, że Śmierć jest końcem, to masz rację, ale i tak jesteś głupia.
Staruszka miała rację. O ile zielonooka pamiętała, to dla swojego chłopaka zrobiła się jak matka,
przynajmniej on tak dziś powiedział. Zerwał z nią tak niespodziewanie, niestety to nie jest
największym zmartwieniem. Pzrez ten rok zrozumiała, że to może być prawdą i teraz chciała uciec
temu, co jest jej przeznaczone. Wiedziała, że kiedy to nastąpi, to nie będzie mogła zostać z domu,
bo zawalający się dach czy pożar mogłyby zabić niewinnych.
Plecak już napełnił się, więc mogła ruszać. Chwyciła jeszcze czystą kartkę i naskrobała tam o
wszystkim, o czym powinni wiedzieć rodzice, czyli powód jej "ucieczki". Odłożyła ją na widocznym
i wolnym skrawku biurka, po czym na paluszkach wyszła z pokoju. Zeszła na dół i z przedpokoju
spojrzała, prawdopodobnie, ostatni raz na wnętrze domu, następnie wychodząc.
- Żegnajcie - szepnęła patrząc na drzwi.
Brązowowłosa ruszyła przed siebie, pisząc SMS-a do przyjaciółki Nicole.
"Wyjdż przed dom i czekaj tam na mnie"
Zielonooka wiedziała, że Nicole na pewno jej nie zawiedzie i będzie czekać na nią. Chyba, że
Śmierć przyjdzie po nią wcześniej.
Wiatr otulał jej twarz, a przepełniony plecak wrzynał się w plecy. Jednak musiała przecierpieć te
ostatnie chwile życia, póki nie wyzionie ducha, co kiedyś Najwyższy w nią tchnął. Wolałaby lepiej
nie umrzeć, ewentualnie później, ale niestety istnieje coś takiego jak przeznaczenie.
Uszom dziewczyny dobiegł dziwny dźwięk u góry. Zwróciła am swoją głowę i zatrzymała się.
Balkon nad nią był popękany. Wszystko to wyglądało niebezpiecznie, jakby miało się zawalić..
Brązowowłosa rzuciła sie do przodu, padła jakieś półtora metra dalej i odwróciła się.
ŁUP!
Balkon spadł, a jego mały kawałek przeleciał po policzku dziewczyny, tworząc rozcięcie, z którego
trysnęła krew. Reszta zawaliła się, na szczęście, nie robiąc brązowowłosej niczego
poważniejszego. Ta po chwili wstała i otzrepała się z brudu, gdy nagle usłyszała za sobą:
- Mia!
Dziewczyna odwóciła się i ujrzała biegnącą ku niej Nicole. Jej sięgające do ramion kasztanowe
włose przelegały do jej ciała, a piwne oczy były rozszerzone i wyczytać można było z nich
przerażenie. W jednej dłoni miała plecak, podobnie zapełniony jak zielonookiej.
- Mia, co ty tu robisz? - zawołała, kiedy tylko podeszła.
- Staram się uniknąć Śmierci, a ty? Po co ci ten plecak? - rzekła Mia odgarniając włosy do tyłu.
- Dwie godziny temu przyszedł do mnie Chris i powiedział, że zerwał z tobą, więc spakowałam się. I
kiedy przysłalaś mi wiadomość, to biegłam najszybciej jak mogłam, żeby nic ci się nie stało -
wyjaśniła Nicole.
Mia rozwarła szczękę i wytrzeszczyła oczy, jednal po chwili oprzytomniała. To jej pierwszej,
jednocześnie jedynej do czasu, aż rodzice przeczytają list, powiedziała o przepowiedni i jej
przyszłości.
- A co masz zamiar teraz zrobić? - usłyszała Mia, tak jakby z oddali.
- Uciekać i ukrywać się. Zostając tutaj jedynie mogę narazić innych i dawać szansę Jej na szybkie
złapanie mnei, a tego to nie chcę. - odpowiedziała brązowowłosa
- Ide z tobą.
- Nie!
Krzyk Mii na pewno odwrócił czyjąś uwagę. Okno niedaleko miejsca, gdzie niedawno był jeszcze
balkon, zaczęło skrzypieć w zawiasach. Dziewczyna poczuła ciągnięcie za łokieć i razem z Nicole
wpadła do najbliższego krzaka.
- Smarkaczu, zobaczysz! - wydarł się jakiś starszy facet w szlafroku, a gdy ujrzał uwalone kamienie
na chodniku, to przeżegnał się - Mój Jezu, co to się stało?!
- Kiedy sobie pójdzie, to biegniemy szybko do Rossial Street - szepnęła Nicole.
- Dobrze.
Mężczyzna zniknął za framugą okna, zapewne by wezwać karetkę, policjęm straż pożarną, czy
Bóg wie co jeszcze. Obie dziewczyny wystartowały natychmiast do prostopadłej ulicy. Mia o mało
co się nie przewróciła, bo sznurówka buta była razwiązana. Kiedy tylko padły na kolana, Nicole
zaczęła przysłochiwać się, czy ktoś nie podchodzi.
- Nicole, ale ty nie możesz ze mną iść - wydyszała Mia, kiedy tylko tamta na nią spojrzała - To zbyt
niebezpieczne!
- Co mnie to obchodzi?! Jesteś jedyną ważną dla mnie osobą! Myślisz, że pozwolę ci samej
narażać życie samej Śmierci, a sama siedziałabym w domu całkowicie bezpieczna i martwiłabym
sie o ciebie?
Mia spuściła głowę. Oczywiście nie pomyślała o tym, ale ważniejsze było bezpieczeństwo jej
najlepszej przyjaciółki i rodziny. Czy nie mogła tego zrozumieć.
- Mnie nie obchodzi co powiesz i tak za tbą pójdę.
Brązowowłosa spojrzała na piwnooką. Wyglądało na to, że nie miała żadnych szans. Westchnęła
jedynie ciężko.
- No dobra... - powiedziała w końcu - A gdzie będziemy spać? Na pewno nie wrócimy do domu.
- Myślę, że lepiej będzie, jeśli znajdziemy trochę oddalone miejsce i dla bezpieczeństwa nie
prześpimy nocy. PrzecieżOna może przyjść w każdej chwili, ale jakchcez, to będziesz mogła się
przespać, ja będę na warcie.
Nicole wstała, co natychmiast zrobiła też Mia.
- A... gdzie idziemy? - zapytała
Brązawowłosa zawsze uwielbiała kasztanowłosą za jej inteligencję i twórcze, jednocześnie trafne
pomysły.
- Musimy iść na skraj miasta i pójdziemy tam do lasu- oznajmiła piwnooka i od razu ruszyła.
Mia zaczęła podążać za nią. Niezbyt dobrze czuła się z ostatnimi decyzjami, tymbardziej, że
musiała opuścić rodzinę i rodzinne miasto. Osobiście lubiła podróże, czy to piesze, czy nie. Jednak
ta budziła w niej grozę, bo chodziło o jej życie. To była prawdopodobnie jej ostatnia wyprawa w
nieznane, podczas której będzie musiała walczyć o jedyną najcenniejszą rzecz: o dar życia.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Saphic 1.5 // Theme created by
Sopel &
Programosy.pl
Regulamin